Kompletna KLAPA, czyli dlaczego dofinansowanie do budownictwa pasywnego i niskoenergetycznego w polskim wykonaniu to niewypał? cz. 1
Witam po dłuższym milczeniu,
obiecałem jakiś czas temu, ze napiszę coś więcej o moich przemyśleniach
związanych z programem dofinansowania budownictwa pasywnego w Polsce, o
pojawiających się - niestety - powoli ale coraz częściej wątpliwościach,
w końcu o spostrzeżeniach i wnioskach wynikających z analizy - w
międzyczasie już kilkakrotnie zmienianych - wytycznych do programu,
które miejmy nadzieje, już wkrótce zostaną przynajmniej w paru punktach
radykalnie i ostatecznie zmienione i dopasowane do standardów europejskich.
Ciężko mi było zebrać się do tego tematu, bo nie potrafiłem uwierzyć w
niektóre absurdalne regulacje, a ze strony funduszu i przede wszystkim
osób odpowiedzialnych za wytyczne do programu brakowało przez długi czas
jakiegokolwiek komentarza, bo brakowało kontaktu. Fundusz jest za
wytyczne do programu o tyle odpowiedzialny, ze zlecił ich wykonanie
KAPE, która w moim i nie tylko moim przekonaniu swoje zadanie wykonała w
wielu punktach w sposób dla większości zainteresowanych niezrozumiały
(planiści, wykonawcy i przede wszystkim inwestorzy). O szczegółach pisze
poniżej.
Na początku bylem do programu rozwoju budownictwa
pasywnego i niskoenergetycznego propagowanego przez NFOSiGW bardzo
pozytywnie nastawiony, bo miał on z założenia za zadanie wesprzeć
polskie budownictwo i stworzyć - przez szkolenie planistów, producentów
materiałów budowlanych i firm wykonawczych - bazę do wdrożenia
europejskiej dyrektywy. Przewidziano na to duże na polskie warunki
środki 300 mln zł.
W tym miejscu przypomnę wykładnię funduszu:
"Dyrektywa Parlamentu Europejskiego i Rady 2010/31/UE z dnia 19 maja
2010 r. w sprawie charakterystyki energetycznej budynków zobowiązuje
państwa członkowskie do doprowadzenia do tego, aby od początku 2021 r.
wszystkie nowo powstające budynki były obiektami „o niemal zerowym
zużyciu energii”. Nowy program ma na celu przygotowanie inwestorów,
projektantów, producentów materiałów budowlanych, wykonawców do wymagań
Dyrektywy. Będzie stanowił impuls dla rynku do zmiany sposobu wznoszenia
budynków w Polsce i poza korzyściami finansowymi dla beneficjentów
przyniesie znaczący efekt edukacyjny dla społeczeństwa. Jest to pierwszy
ogólnopolski instrument wsparcia dla budujących budynki mieszkalne o
niskim zużyciu energii."
Tyle teoria. A jak to się ma do praktyki?
Z tym jest już niestety zdecydowanie gorzej - poczynając od tematu
wentylacji, poprzez definicje bardzo restrykcyjnych i chyba
niekoniecznie w każdym przypadku potrzebnych zaniżonych współczynników U
dla przegród, odpowiedzialnych za straty ciepła ale również za wyższe
koszty, przez definicje wewnętrznych źródeł ciepła, czy sposób
weryfikacji projektów budynków pasywnych i niskoenergetycznych, żeby
wymienić tylko kilka punktów - wszystkie są w definicji programu co
najmniej problematyczne i dyskusyjne.
I nie chodzi mi tylko o
to, że wymienione punkty w wielu zakresach są niepotrzebnie
restrykcyjne, bo dla uzyskania odpowiednich parametrów czasem
rzeczywiście takie muszą być. Chodzi o to, ze założone restrykcje
zamiast prowadzić do poprawy efektywności energetycznej budynków,
paradoksalnie mogą prowadzić do jej pogorszenia. Niezależnie od tego są
odpowiedzialne za dodatkowe, niebagatelne i przede wszystkim zbyteczne
koszty inwestycyjne (jednorazowe) i eksploatacyjne (przez okres
funkcjonowania budynku).
Środki w ramach programu, które z
założenia powinny służyć rozwojowi i wspieraniu budownictwa pasywnego i
niskoenergetycznego nie służą temu celowi dobrze. Na chwilę obecną, po
mniej więcej roku funkcjonowania programu, niewiele słychać na temat
realizowanych w oparciu o nie projektach, poza kilkoma informacjami
reklamowymi, błąkającymi się od czasu do czasu po lokalnych stacjach
telewizyjnych i zrealizowanymi zapewne na zlecenie i za pieniądze
funduszu.
Z rozmów prowadzonych z innymi planistami, firmami
wykonawczymi i przede wszystkim INWESTORAMI, których program miał
wspierać w przygotowaniu nowych efektywnych projektów, wyłania się
negatywny obraz, który prowadzi do tego, ze po środki na dofinansowanie
mało kto sięga, i w przyszłości przy zachowaniu zdrowego rozsądku, jeśli
program nie ulegnie poprawie, zapewne mało kto będzie sięgał. Tylko
jednym z problemów są skomplikowane obwarowania i formalności nie do
przejścia dla przeciętnego klienta. Ale to nie jedyny i nie największy
problem. Są inne. Poważniejsze. Techniczne.
Na początek, dla
przykładu, przyjrzyjmy się wentylacji - jej zaprojektowanie dla budynku
pasywnego w oparciu o wytyczne programu prowadzi do kompletnego
przewymiarowania centrali wentylacyjnej ze wszystkimi wynikającymi z
tego konsekwencjami. Z dwóch aktualnych projektów - dla budynku o
powierzchni grzewczej rzędu 100m² zalecana wymiana powietrza
zaprojektowana zgodnie z założeniami programu to 250-300m³, podczas gdy
rzeczywiście konieczna i higienicznie uzasadniona wymiana wyniosłaby
może 100-120m³! Dla kolejnego projektu o powierzchni grzewczej rzędu
250m² przewidziana wymiana powietrza zaprojektowana zgodnie z
założeniami programu wyniesie 380-450m³, podczas gdy ta rzeczywiście
konieczna i higienicznie uzasadniona wyniosłaby około 230m³! Pisze o tym
w dużym uproszczeniu, bo to nie czas i miejsce na dywagacje o
wentylacji, chodzi tylko o unaocznienie poważnego problemu. Wentylacja z
odzyskiem ciepła w rozumieniu programu zamiast gwarantować higieniczną
wymianę powietrza i oszczędność energii poprzez odzysk ciepła, ze
względu na przewymiarowanie spowoduje poważne problemy i dodatkowe
koszty!
Zamiast pomagać, będzie szkodzić realizowanej inwestycji.
Skutkiem wytycznych programu jest konieczność wyboru niepotrzebnie
dużej centrali wentylacyjnej (dodatkowe nieuzasadnione koszty), którą
będą mogły obsłużyć tylko przewymiarowane przewody wentylacyjne
(dodatkowe nieuzasadnione koszty), które zgodnie z wytycznymi funduszu
trzeba - niezależnie od tego czy to ma uzasadnienie czy tez nie -
zaizolować (dodatkowe nieuzasadnione koszty) i ukryć gdzieś w szybach
instalacyjnych (niepotrzebnie za duże i powodujące kolejne dodatkowe
nieuzasadnione koszty).
Duży przemiał powietrza wynikający z
wytycznych programu, zamiast gwarantować higieniczne warunki i minimalne
koszty użytkowania wentylacji mechanicznej i grzewczej w budynku, zimą -
bez dodatkowych środków zaradczych - będzie odpowiedzialny za niską
wilgotność powietrza i co za tym idzie za podrażnienie dróg oddechowych.
Będzie powodował dodatkowe nieuzasadnione straty ciepła, psujące bilans
energetyczny, które trzeba będzie wyrównać poprzez dodatkowego
ogrzewanie.
Spowoduje w końcu wyższe i nieuzasadnione koszty
eksploatacyjne, wynikające właśnie z niepotrzebnego wentylowania. Nawet
fundusz, definiując wymagania dla central wentylacyjnych, ograniczył
maksymalną wartość współczynnika poboru mocy elektrycznej do 0,4 W/m³/h,
"zapominając" względnie pomijając równocześnie nie mniej istotny fakt,
że nie wystarczy ograniczenie poboru mocy elektrycznej na m³
wentylowanego powietrza, bo o całościowych kosztach wentylacji decydują
nie tylko koszty jednostkowe na m³ ale w równym stopniu jego ilość -
zwiększenie ilości wentylowanego powietrza w prostej linii prowadzi do
wzrostu kosztów eksploatacyjnych i dodatkowo zwiększą zużycie energii
pierwotnej. A NIE TEDY DROGA!
Kolejnym absurdalnym problemem są
obostrzenia wymagań w stosunku do parametrów central wentylacyjnych
definiowane przez wytyczne programu - po ogłoszeniu programu, zgodnie z
zasięgniętą informacja, żadna dostępna na polskim rynku centrala
wentylacyjna nie była w stanie ich spełnić, nie spełniała ich również
żadna (!) z kilkudziesięciu central sprawdzonych i certyfikowanych przez
Instytut Domów Pasywnych z Darmstadt, central, które są dopuszczone do
obrotu dla budownictwa pasywnego na całym świecie! W chwili obecnej
wymaganiom programu odpowiadają tylko nieliczne centrale, co niestety z
wielu względów rodzi nieodparte wątpliwości.
I o jeszcze
jednym absurdzie warto na marginesie zagadnienia wentylacji wspomnieć – o
konieczności izolacji przewodów wentylacyjnych. Jeśli wywiew odbiera
powietrze z pomieszczenia o temperaturze 20° i prowadzi je do wymiennika
centrali wentylacyjnej przez pomieszczenia o tej samej lub wyższej
temperaturze to zgodnie z wytycznymi programu również takie przewody
MUSZĄ zostać zaizolowane co najmniej 3cm izolacji o współczynniku
przewodzenia ciepła lambda 0,04W/mK. Dla takiego przypadku nie ma
sensownego uzasadnienia - straty ciepła praktycznie nie występują,
dodatkowa izolacja zajmuje miejsce, które w konstrukcji budynku trzeba
wygospodarować, poza tym powoduje dodatkowe i bezcelowe koszty. A
niespełnienie tego warunku w oczach weryfikatora projekt dyskwalifikuje!
Zatem, dla uzyskania dofinansowania trzeba podjąć wiele
bezcelowych, wątpliwych i kosztownych działań, które zamiast służyć
wzrostowi efektywności - w większości przypadków - absurdalnie tę
efektywność pogorszą. W moim i nie tylko moim przekonaniu fundusz
względnie KAPE przygotowując wytyczne do programu wylał dziecko z
kąpielą.
Wkrótce napisze o kolejnych "ciekawostkach", na które
warto zwrócić uwagę podejmując rozważania, czy warto się starać o
dofinansowanie z programu. Może się bowiem szybko okazać, że budując dom
z dofinansowaniem, w oparciu i przy spełnieniu wszystkich wytycznych
programu, będziemy zmuszeni zainwestować większe środki w budynek o
gorszej efektywności energetycznej, powodujący również w przyszłości
wyższe koszty eksploatacyjne! Dlatego warto już na etapie projektowym
szczegółowo wszelkie kwestie przemyśleć.
Dla mojego własnego
projektu - po rozważeniu wszystkich za i przeciw - z dofinansowania
definitywnie i ostatecznie zrezygnowałem.
Ale tą decyzje każdy inwestor musi podjąć sam.
Pozdrawiam serdecznie wszystkich.
Życzę Wam samych sukcesów w Nowym 2014 Roku.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz